Na początku było "Dziełek". Po
kilku miesiacach i wielu próbach, toczeniu śliny, faflunieniu się udało się
wypluć z ust "Adziełek".
A później?
Bogowie wdzięcznam jest i przeklinam w dwójnasób, bo opanować gadatliwości mojego dziecka w stanie nie jestem.
Niby powinien mruczeć coś w swoim dialekcie, ewentualnie seplenic jak półtoraroczne bobo a tu słowotok, lawina, wodospad i co tam kto jeszcze zdoła wymyślic.
Ech, lekarze, że ja wam wierzyłam niemal bezgranicznie. Że życie upłynie mi w ciszy, że jęzor bedę wyrywać, zeby "mama" wystękał potomek...
Księżycowe dziecię (Andrzej) i wredna matka (Ewa) witają.
A później?
Bogowie wdzięcznam jest i przeklinam w dwójnasób, bo opanować gadatliwości mojego dziecka w stanie nie jestem.
Niby powinien mruczeć coś w swoim dialekcie, ewentualnie seplenic jak półtoraroczne bobo a tu słowotok, lawina, wodospad i co tam kto jeszcze zdoła wymyślic.
Ech, lekarze, że ja wam wierzyłam niemal bezgranicznie. Że życie upłynie mi w ciszy, że jęzor bedę wyrywać, zeby "mama" wystękał potomek...
Księżycowe dziecię (Andrzej) i wredna matka (Ewa) witają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz