wtorek, 6 sierpnia 2013

sklepy nocne i dzieniowe

Gdyby ktoś nie wiedział, nie słyszał, nie miał okazji, nie dotarła do niego ta arcyważna wieść, donoszę, ze są sklepy nocne i dzieniowe.
Dzieniowe czystsze, przestronniejsze, przejrzystsze, z panią ekspedientką można sobie poplotkować o nowej fryzurze sąsiadki spod piątki czy o rozdartym dzieciaku tych, wie Pani...
Ale w nocnych, to dopiero jest życie. Dużo prawd życiowych można wyłapać dla siebie, filozoficznych wywodów posłuchać. Ewentualnie za darmola podszprycować się w oparach alkoholowych.
Bo taki Pan Henio ma bardzo "ruklatywne, rukratywne, no lukrowe-dochodowe mam zajęcie. Zbieram puszki i wymieniam proszę pani na butelki" Puszki puste rzecz jasna z wymianką na butelki pełne. Zaś w środku szlachetny trunek pod frapującą nazwą "Zakazany owoc".
Obok kolega, Pan Zdzisław żyje z tego, ze ma lepkie raczki. Nie wiem, nie dotykałam, ale wierzę na słowo. "Bo czasem się uda, a czasem się zarobi na wyrko i pełną michę w państwowym blasku i ciepełku, bo zawiasy już zardzewiały. Tylko ta micha taka jakaś bez trunkowo-alkoholowego posmaku".
A dalej Pani Krysia. Blond-platyna, mokra włoszka z zadzierzgnietymi na odwłok rurami w kolorze wściekłej limonki. Peroruje, że najlepszą inwestycją na świecie są dzieci. Nie ważne, że co drugie słowo zatyka ją męczliwa, niech to cholera, czkawka. "Bo przecież mops ma obowiązek mię wezprzeć w tej trudnej i wyczerpującej roli kochającej matki, nie tak Panie Zdzisiu?"

I sami przyznajcie, gdzie ciekawiej i więcej dowiedzieć się można? No przecież blondyna spod piątki fryzurę za miesiąc zmieni, dzieciak tych no..., kiedyś skończy ryja drzeć i się zajmie czym pożytecznym.
A tu stała stałość i prawdy oczywiste na całe życie. Puszki są i będą, dzieci też na razie na skalę masową z probówek nie wyskakują a na wznak zawsze każdy może poleżeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz