poniedziałek, 17 marca 2014

Młody dostał w schedzie po Zuzi, wnuczce przyjaciółki babci kolorowy stoliczek z szufladkami.
Szufladki są trzy a wedle dziecia jest coś około trzydzieści trzy.
Usiłuje upchnąć w nim wszystko, łącznie z samym sobą. I tym przemiłym sposobem mam porządek w pokoju i spokój, bo dzieć zajęty szufladkami i sobą.

A jutro śmigamy na wycieczkę krajoznawczą do Lublina, niestety/stety pociągiem, gdyż ponieważ albowiem, mój były-wspaniały uważa mnie za, ładnie i delikatnie rzecz ujmując jebniętą.
Bo niby po co do Lublina, skoro w Radomiu są dwa ośrodki, oferujące behawioralną, psychologiczną i pedagogiczną terapię?
Nie istotne, że w Lublinie mamy lekarza współpracującego czynnie z terapeutami. Nie istotne, ze w Radomiu terapie są, niedelikatnie i nieładnie rzecz ujmując kiepskie. Istotny jest fakt, że były-wspaniały musi płacić alimenty i ja będę miała zdecydowanie za dobre papiery do przedstawienia panu sędziemu w sprawie o obniżenie alimentów.
Ech, niedzielni tatusiowie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz